sobota, 27 września 2014

Forteczne klimaty (48)




30 września pojawi się na mojej stronie nowy materiał foto i video, a tymczasem kilka próbek z tego materiału.

Zdjęcia z dnia 24 września 2014 r.

Foto: Adam Kurelewicz

środa, 24 września 2014

Inne (37)















Jeden z pierwszych dni tegorocznej jesieni, bardzo piękna pogoda oraz ostatki wypoczynkowe...

Zdjęcia z dnia 24 września 2014 r.

Foto: Adam Kurelewicz

wtorek, 23 września 2014

Jesień 2014





Jesień astronomiczna zaczęła się 23 września o godz. 4.29, czyli w momencie równonocy jesiennej i będzie trwała do 22 grudnia, czyli momentu przesilenia zimowego.

Zdjęcia z dnia 23 września 2014 r.

Foto: Adam Kurelewicz

poniedziałek, 22 września 2014

Prezydent powołał Ewę Kopacz na premiera - 22.09.2014


- Będę każdego dnia egzekwować w 100 proc. zaangażowanie i skuteczność moich ministrów. Tak, jak będę skutecznie egzekwować je od siebie - zapewniła podczas uroczystości nowa premier Ewa Kopacz. Po zaprzysiężeniu ministrowie udali się do siedzib objętych przez siebie resortów, gdzie ustępujący ministrowie powitali nowych. Donald Tusk czekał na Ewę Kopacz z bukietem czerwonych róż

Ewa Kopacz złożyła przysięgę, w której zapewniła, że "dochowa wierności postanowieniom konstytucji i innym prawom RP, a dobro ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla niej zawsze najwyższym nakazem". - Tak mi dopomóż Bóg - zakończyła. Po niej przysięgę tej samej treści złożyli kolejno wszyscy nowi ministrowie.


- Chciałbym życzyć umiejętności koncentracji na sprawach najważniejszych. Bo tego będzie wymagał ten rok - zwrócił się do nowej premier i członków jej gabinetu prezydent Bronisław Komorowski.

Dumna z własnego wyboru

- Gwarantuję panu ciężką, solidną, codzienną pracę, odpowiedzialność i troskę o każdego Polaka. Gwarantuję panu również szacunek dla każdego człowieka. Moim zadaniem będzie rozwiązywanie realnych problemów, ale też pokorna służba Polsce. Moim celem będzie zapewnienie stabilności i bezpieczeństwa w każdym polskim domu - odpowiedziała Kopacz.

- To będzie dobry i pracowity rząd. Będę każdego dnia egzekwować w 100 proc. zaangażowanie i skuteczność moich ministrów. Tak, jak będę skutecznie egzekwować je od siebie - zapewniła. - Będę, panie prezydencie, miała powód do tego, żeby za kilka lat powiedzieć: "To był bardzo dobry wybór, jestem z niego dumna". To był mój rząd, mojego autorstwa i biorę pełną odpowiedzialność za ten rząd.

Kopacz zastąpiła na stanowisku premiera Donalda Tuska, który obejmuje funkcję szefa Komisji Europejskiej. 1 października nowa premier wygłosi w Sejmie expose i zwróci się o wotum zaufania dla swojego gabinetu. Na stanowisku marszałka Sejmu zastąpi ją dotychczasowy minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Po zakończeniu uroczystości ministrowie udali się do siedzib objętych przez siebie resortów, gdzie ustępujący ministrowie przekazywali urząd nowym. W holu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na Ewę Kopacz - z bukietem czerwonych róż w dłoni - czekał Donald Tusk. Zamienili kilka słów w obecności fotoreporterów; potem udali się do gabinetu, w którym od dziś pracować będzie Kopacz. Uroczyste przekazywanie urzędu przez ustępujących premierów i ministrów stało się już w Polsce tradycją.

Pięciu nowych ministrów

Skład swojego rządu Ewa Kopacz przedstawiła w piątek. - To rząd silnych osobowości merytorycznie przygotowanych do wypełniania zadań, które im wyznaczę. Najważniejszym zadaniem będzie odbudowanie zaufania Polek i Polaków. Jest to możliwe pod jednym warunkiem - że będziemy wymagać od siebie więcej niż inni - mówiła w auli Politechniki Warszawskiej.

W gabinecie nowej premier znalazło się pięciu nowych ministrów. Na stanowisku szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego zastąpi Grzegorz Schetyna, który do rządu wraca po pięciu latach. Dotychczasowy wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk pokieruje Ministerstwem Sprawiedliwości.

Jako ministrowie debiutują: przyszła szefowa MSW Teresa Piotrowska, Andrzej Halicki, który stanie na czele resortu administracji i cyfryzacji oraz Maria Wasiak - nowa minister infrastruktury i rozwoju regionalnego.

- Znam ją. Potrafi rządzić twardą ręką. Dzisiaj w Europie resorty siłowe przypisywane są silnym kobietom. Piotrowska taka jest - zachwalała Piotrowską Kopacz.

- Chcemy powiedzieć Polakom - będziecie jeździć szybciej, wygodniej, po dobrych drogach. Ona to zagwarantuje - nie pozostawiła wątpliwości nowa premier, prezentując Wasiak.

O Schetynie powiedziała niewiele: - To ten, którego nie muszę państwu przedstawiać.

Szef MON wicepremierem

W pozostałych resortach Kopacz nie wprowadziła zmian. Szef PSL i wicepremier Janusz Piechociński utrzyma stanowisko ministra gospodarki, Bartosz Arłukowicz - ministra zdrowia, Joanna Kluzik-Rostkowska - minister edukacji, Mateusz Szczurek - szefa resortu finansów, Lena Kolarska-Bobińska - minister nauki i szkolnictwa wyższego, Andrzej Biernat - ministra sportu, Marek Sawicki - ministra rolnictwa, Włodzimierz Karpiński - ministra skarbu, Małgorzata Omilanowska - szefowej resortu kultury, Maciej Grabowski - ministra środowiska, Władysław Kosiniak-Kamysz - ministra pracy i polityki społecznej. Szefem kancelarii premiera w randze ministra pozostanie Jacek Cichocki.

Dotychczasowy minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak zostanie dodatkowo wicepremierem. - To była moja pierwsza decyzja. Chcę, aby był jednym z najbliższych współpracowników. Nie tylko dlatego, że obecne czasy potrzebują silnej armii, ale też ze względu na swoje kwalifikacje i osobowość - mówiła o nim Kopacz.





Zobacz także
Zobacz więcej na temat:

Żródło: ''Gazeta Wyborcza'' z dnia 22.09.2014 r.

piątek, 12 września 2014

25 lat temu Sejm powołał rząd Tadeusza Mazowieckiego


12 września 1989 r. Sejm powołał rząd Tadeusza Mazowieckiego. Znalazło się w nim 12 ministrów  z Solidarności, po czterech z PZPR i ZSL, trzech z SD i jeden niezależny. Rząd uzyskał poparcie 402 posłów, 13 wstrzymało się od głosu. Przeciwnych głosów nie było.

Po wyborach 4 czerwca 1989 r. pierwszą próbę sformowania nowego rządu podjął gen. Czesław Kiszczak. Zadanie to powierzył mu gen. Wojciech Jaruzelski, wybrany przez Zgromadzenie Narodowe 19 lipca 1989 r. na urząd prezydenta PRL.
2 sierpnia 1989 r. Kiszczak został powołany przez Sejm na stanowisko premiera. Za jego kandydaturą głosowało 237 posłów, przeciw było 173.
Szybko okazało się, że gen. Kiszczak nie jest w stanie sformować gabinetu. Przeciwko niemu była nie tylko opozycja, która coraz poważniej myślała o podjęciu misji tworzenia rządu przez kogoś z jej szeregów, ale nawet część klubu poselskiego PZPR.
Wśród opozycji opinie na temat budowy przyszłego solidarnościowego rządu były podzielone.
Prof. Antoni Dudek tak przedstawiał dwie koncepcje, które ukształtowały się w jej obozie na przełomie lipca i sierpnia 1989 r.:
Pierwsza, za którą opowiadali się m.in. Geremek, Kuroń i Michnik, zakładała, że fundamentem gabinetu winien stać się sojusz Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego z tzw. reformatorskim skrzydłem PZPR, a ZSL i SD pełniłyby w nim jedynie rolę tła. Zwolennicy tej opcji sądzili, że tylko przy współpracy z dysponującą realną władzą partią komunistyczną uda się w Polsce dokonać dalszych zmian. Partie satelickie PZPR, pozbawione wpływu na wojsko, siły bezpieczeństwa, administrację i aparat gospodarczy, nie wyglądały zaś na poważnego partnera.
Odmiennego zdania - pisał prof. Dudek - byli senatorowie Jarosław i Lech Kaczyńscy, którzy latem 1989 r. zaczęli odgrywać u boku Wałęsy coraz większą rolę. W ich ocenie uzyskanie realnego wpływu na rząd przy równoczesnym utrzymaniu popularności społecznej wymagało podjęcia takich działań, które opinia publiczna mogłaby odczytać jako wymierzone w monopol PZPR. Bez wątpienia takim właśnie krokiem byłoby stworzenie koalicji OKP-ZSL-SD. (A. Dudek „Reglamentowana rewolucja”)
Ostatecznie Lech Wałęsa opowiedział się za tworzeniem koalicji z ZSL i SD. 7 sierpnia 1989 r. wydał oświadczenie, w którym uznając monopolistyczne rządy PZPR za główne źródło kryzysu państwa, zdecydowanie wystąpił przeciwko tworzeniu przez gen. Kiszczaka nowego rządu. W zakończeniu oświadczenia stwierdził: „Jedynym rozwiązaniem politycznym jest powołanie Rady Ministrów w oparciu o koalicję +Solidarności+, ZSL i SD, o co będę zabiegał”.
W zaistniałej sytuacji 14 sierpnia gen. Kiszczak ogłosił, że rezygnuje z misji tworzenia rządu.
16 sierpnia klub poselski ZSL udzielił oficjalnego poparcia inicjatywie Lecha Wałęsy, popierając sojusz z Solidarnością. Tego samego dnia odbyło się posiedzenie OKP, w czasie którego Lech Wałęsa przekonał klub do zaakceptowania propozycji złożonej przez niego 7 sierpnia. Nie podając nazwiska swojego kandydata na premiera, oświadczył, iż on sam nie zamierza stawać na czele rządu.
Tuż przed tym posiedzeniem Wałęsa odbył rozmowę z Tadeuszem Mazowieckim, który tak ją wspominał:
Spotkałem się z Wałęsą w restauracji Hotelu Europejskiego. Przekonywałem go, żeby to on objął tę funkcję. (…) Wałęsa mówił, że nie chce, że musi zostać w +S+, a nawet napomknął coś o prezydenturze. Namawiał mnie, żebym to ja został premierem. Poprosiłem o dzień do namysłu. I następnego dnia wyraziłem zgodę. („Parada premierów”, „Gazeta Wyborcza”, 8-9 maja 1999 r.)
Mazowiecki kwestionował wcześniej koncepcję przedstawioną przez Adama Michnika w artykule „Wasz prezydent, nasz premier” („Gazeta Wyborcza” 3 lipca 1989 r.), odpowiadając na nią tekstem „Śpiesz się powoli” („Tygodnik Solidarność” 14 lipca 1989 r.). Pisał w nim m.in.:
Czy po naszej stronie istnieje program, który można przedstawić społeczeństwu jako zwartą koncepcję wyjścia z kryzysu gospodarczego, czy byłby on przez społeczeństwo zaakceptowany i czy jest to program możliwy do natychmiastowej realizacji? (…) Pospieszne domaganie się udziału we władzy może zniszczyć właściwą opozycji odpowiedzialność za państwo, a wcale nie zbudować skutecznej i trwałej odpowiedzialności za rządy.
17 sierpnia podczas spotkania z Romanem Malinowskim (ZSL) Lech Wałęsa przedstawił mu swoje propozycje personalne dotyczące obsady stanowiska premiera. Przebieg tej rozmowy Malinowski relacjonował następująco:
Wałęsa powiedział: +mam trzech kandydatów: Geremek, Kuroń, Mazowiecki, kogo z nich widzi pan na tym stanowisku?+ Odpowiedziałem, że z tych trzech kandydatur, nie umniejszając kwalifikacji żadnej, najlepsza jest Mazowieckiego. (…) Zaproponowałem, aby do prezydenta Jaruzelskiego iść już tylko z jedną kandydaturą - właśnie Mazowieckiego. Wałęsa na to: „A, wiedziałem, że Mazowiecki spodoba się panu najbardziej, dobrze, pójdziemy z jego tylko kandydaturą do prezydenta”. (R. Malinowski „Wielka koalicja. Kulisy”)
Jeszcze w tym samym dniu w warszawskich Łazienkach doszło do rozmów pomiędzy Lechem Wałęsą, Romanem Malinowskim i Jerzym Jóźwiakiem (SD).
Ich efektem było zawarcie porozumienia koalicyjnego. W komunikacie po spotkaniu stwierdzono:
W poczuciu odpowiedzialności za wyprowadzenie Polski z kryzysu gospodarczego wyrażono gotowość sformowania rządu koalicyjnego odpowiedzialności narodowej zgodnie z propozycją przewodniczącego Wałęsy.
19 sierpnia prezydent Wojciech Jaruzelski przyjął rezygnację gen. Kiszczaka i powierzył misję tworzenia rządu Tadeuszowi Mazowieckiemu. Tego samego dnia nowemu premierowi poparcia udzieliła Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ „Solidarność”.
24 sierpnia 1989 r. Sejm powołał Tadeusza Mazowieckiego na stanowisko prezesa Rady Ministrów. Za głosowało 378 posłów, 4 było przeciw, a 41 wstrzymało się.
Zastanawiając się nad tym, dlaczego to właśnie Tadeusz Mazowiecki został pierwszym niekomunistycznym premierem w powojennych dziejach Polski, prof. Dudek stwierdzał:
Oczywiście nie dlatego, że wybrał go prezes ZSL Roman Malinowski. W rzeczywistości - jak wynika z relacji Jarosława Kaczyńskiego - wyboru dokonał wcześniej sam Wałęsa, a podanie kandydatur Geremka i Kuronia było z jego strony jedynie krokiem grzecznościowym oraz formą asekuracji wobec ewentualnych zarzutów w OKP i Solidarności, które istotnie miały później miejsce m.in. ze strony optujących zdecydowanie za Geremkiem Władysława Frasyniuka i Zbigniewa Bujaka. Jednak przewodniczący OKP wydawał się Wałęsie już i tak zbyt wpływowy oraz samodzielny, aby ryzykować dalsze umacnianie jego pozycji. Z kolei Kuroń nie miał szans na stanowisko premiera, ponieważ - zupełnie zresztą niesłusznie - uważany był w szeregach ZSL i SD za skrajnego radykała.
Natomiast za Mazowieckim - pisał prof. Dudek - przemawiało kilka argumentów: jako wieloletni działacz katolicki mógł liczyć na wyraźne poparcie Kościoła; pozostawał poza OKP, a od czasu wiosennego sporu wokół sposobu prowadzenia kampanii wyborczej znajdował się w opozycji do grupy Geremka, co pozwalało przypuszczać, że będzie z nią walczył zapewniając Wałęsie rolę arbitra; wreszcie wydawał się - w porównaniu z Geremkiem czy Kuroniem - człowiekiem bardziej podatnym na wpływy i Wałęsa liczył, że za jego pośrednictwem uzyska kontrolę nad rządem bez brania bezpośredniej odpowiedzialności za jego działalność. Szybko okazało się, że w dwóch ostatnich kwestiach przewodniczący „Solidarności” mocno się pomylił
— podkreślił Dudek. (A. Dudek „Historia Polityczna Polski 1989-2005”).
24 sierpnia 1989 r. Mazowiecki wystąpił przed Sejmem. Swoje przemówienie rozpoczął od słów:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Chcę utworzyć Rząd zdolny do działania dla dobra społeczeństwa, narodu i państwa. Będzie to Rząd koalicji na rzecz gruntownej reformy państwa. Dziś takie zadanie może podjąć tylko Rząd otwarty na współdziałanie wszystkich sił reprezentowanych w parlamencie, uformowany na nowych zasadach politycznych. Historia naszego kraju nabrała przyśpieszenia. Stało się to za sprawą społeczeństwa, które nie godzi się dalej żyć tak jak dotychczas. (…) Chcę być Premierem Rządu wszystkich Polaków, niezależnie od ich poglądów i przekonań, które nie mogą być kryterium podziału obywateli na kategorie.
Wyraził również przekonanie, że w realizacji stojących przed jego rządem wyzwań wsparciem będzie dla niego Kościół, który będąc siłą stabilizującą w Polsce, „zawsze stawał w obronie praw człowieka, a troski narodu odczuwał jako własne”.
Stwierdzając, że najważniejszą sprawą dla społeczeństwa jest stan gospodarki narodowej, która obecnie znajduje się w stanie krytycznym, Mazowiecki zapowiedział powrót do gospodarki rynkowej, zdławienie inflacji, zrównoważenie bilansu płatniczego, poprawę zaopatrzenia oraz demonopolizację struktur obsługujących rynek żywnościowy.
Polskie problemy gospodarcze muszą rozwiązać sami Polacy. O powodzeniu zadecyduje nasza własna pomysłowość, praca, cierpliwość, nasz własny wysiłek
— mówił w Sejmie Mazowiecki. Obiecywał jednocześnie, że jego rząd będzie zabiegał o jak największe wsparcie ekonomiczne ze strony społeczności międzynarodowej dla polskich reform.
Odnosząc się do kwestii praworządności, mówił:
W ciągu 45 lat prawo było w Polsce traktowane instrumentalnie, podporządkowane aktualnym celom politycznym, a obywatele nie mieli poczucia wolności ani świadomości, że prawo ich chroni i jest jednakowe dla wszystkich. Konieczne jest wprowadzenie rządów prawa, przyznanie każdemu obywatelowi praw zgodnych z międzynarodowymi paktami, umowami i konwencjami. Obywatele muszą mieć poczucie wolności, bezpieczeństwa i współuczestnictwa.
Deklarował również przejście do pluralizmu w dziedzinie „środków społecznej informacji”, zwłaszcza radia i telewizji.
Mówiąc o relacjach międzynarodowych, stwierdził:
Przemiany w Związku Radzieckim budzą naszą żywą sympatię. Rozumiemy dobrze ich znaczenie również dla otwarcia politycznego w naszym kraju. Pragniemy zachować dobrosąsiedzkie i przyjazne stosunki ze Związkiem Radzieckim. Po raz pierwszy pojawia się szansa, by stosunki między naszymi narodami były oparte na przyjaźni i współpracy społeczeństw, a nie były zastrzeżone dla jednej partii. Jest to wielka szansa, której zmarnować nie można. Rozumiemy znaczenie zobowiązań wynikających z Układu Warszawskiego. Wobec wszystkich jego uczestników oświadczam, że Rząd, który utworzę, będzie ten Układ respektował.
Pod koniec swojego wystąpienia oświadczył:
Rząd, który utworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma jednak ona wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania.
Przeciwnicy rządu Mazowieckiego wykorzystali tę część jego przemówienia do przypisania mu, niezgodnie z wyrażoną przez niego myślą, za to zgodnie z prowadzoną polityką, sformułowania zasady tzw. grubej kreski, która miała chronić przedstawicieli komunistycznego reżimu i zapewniać im bezkarność.
Po przemówieniu Sejm 378 głosami, przy 4 przeciw i 41 wstrzymujących się powołał Tadeusza Mazowieckiego na premiera.
W oświadczeniu wydanym tego dnia Lech Wałęsa pisał:
Wraz z powołaniem gabinetu Tadeusza Mazowieckiego dochodzi dziś do głosu inna Polska, dotąd odsunięta od rządzenia krajem, pozbawiona wpływu na bieg spraw w naszej ojczyźnie. Wchodzimy w nowy okres z bagażem krzywd, sprawami, które muszą zostać załatwione. Demokratyczny kryzys państwa przejawia się jednak szczególnie na płaszczyźnie gospodarczej. Mamy poczucie szansy, jaka staje dziś przed Polską, ale także mamy świadomość wielu zagrożeń i musimy dać ludziom nadzieję, że kryzys nie będzie trwał wiecznie, że jeszcze w tym pokoleniu Polacy będą mogli żyć godnie.
Powołany 12 września 1989 roku rząd Mazowieckiego istniał do 25 listopada 1990 r. Mazowiecki podał gabinet do dymisji następnego dnia po swojej porażce w wyborach prezydenckich, w których zwyciężył Wałęsa. 12 stycznia 1991 r. premierem został Jan Krzysztof Bielecki.
Prof. Andrzej Friszke w rozmowie z PAP wymienił sześć najważniejszych osiągnięć rządu Mazowieckiego:
Po pierwsze, przejście do systemu demokratycznego. Po drugie, reforma samorządowa. Dzięki decyzji i pracy rządu Mazowieckiego, w maju 1990 r. przeprowadzono wybory do rad gmin. Od tej pory Polska ma samorządowy system władzy terytorialnej. Oznaczało to zlikwidowanie dawnego systemu nomenklatury partyjnej, różnych dygnitarzy w powiatach i gminach. Po trzecie, początek wielkiej reformy gospodarczej, stworzenie nowego systemu ekonomicznego, nowych zasad funkcjonowania gospodarki całego państwa. Po czwarte, całkowite uniezależnienie Polski od polityki rosyjskiej. Po piąte, podjęcie starań o przyjęcie Polski do struktur świata zachodniego. Po szóste, ułożenie bezpośrednich stosunków z sąsiadami Polski; zarówno z Niemcami, jak i wybijającymi się na niepodległość narodami na Wschodzie - z Litwinami, Białorusinami, Ukraińcami.

Żródło: http://wpolityce.pl/polityka/213413-25-lat-temu-sejm-powolal-rzad-tadeusza-mazowieckiego?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed:%20wPolitycepl%20%28wPolityce.pl%20/%20wSumie.pl%20-%20Najnowsze%29

wtorek, 9 września 2014

Moja muzyka - Kitaro (19)


Album Kitaro ''Symphony Live in Istanbul'' ukazał się 9 września 2014 r.

A oto spis utworów:

1. Heaven & Earth
2. Thinking Of You
3. Orochi
4. Silk Road
5. Kokoro (Part II)
6. Mercury
7. Reimei
8. Matsuri

 Więcej o Kitaro: http://forum.fortyck.pl/forum/59-kitaro/

poniedziałek, 1 września 2014

Donald Tusk będzie prezydentem Europy - 30.08.2014


Przywódcy Unii Europejskiej wybrali Donalda Tuska na nowego przewodniczącego Rady Europejskiej. Obejmie urząd 1 grudnia, na dwa i pół roku

 Donald Tusk, podobnie jak jego poprzednik Herman Van Rompuy, będzie także przewodniczyć szczytom strefy euro. Wiosną 2017 r. będzie miał prawo do przedłużenia swego urzędowania o jeszcze jedną 2,5-roczną kadencję. Nową szefową unijnej dyplomacji została włoska minister spraw zagranicznych Federica Mogherini.

Gest Grybauskaite

Gdy Van Rompuy w sobotę między 6 i 7 wieczorem przedstawił przywódcom UE pakiet Tusk-Mogherini, polski premier na krótko wyszedł z sali obrad. Dał czas innym premierom i prezydentom, by mogli swobodnie porozmawiać o jego kandydaturze. Choć nie doszło wtedy do formalnego głosowania, to litewska prezydent Dalia Grybauskaite "wstrzymała się" od poparcia nominacji. Grybauskaite już podczas lipcowego szczytu UE krytykowała Włoszkę za brak stanowczości wobec Rosji. Tyle, że obalenie kandydatury Mogherini zaszkodziłoby też szansom Tuska.

Choć Tusk wchodził na sobotni szczyt UE jak wielki faworyt, to polska dyplomacja do ostatniej chwili bała się, że ktoś podłoży mu nogę. I właśnie za główne zagrożenie uchodził bunt krajów bałtyckich przeciw Mogherini, a zatem przekreślenie pakietu Polak-Włoszka. Ostatecznie skończyło się na niewiele znaczącym geście Grybauskaite za zamkniętymi drzwiami.

Jeszcze zanim rozpoczęły się obrady, reporter publicznej irlandzkiej TV usłyszał fragment rozmowy Van Rompuya z cypryjskim uczestnikiem szczytu UE. Tak relacjonował ją na Twitterze [w swobodnym tłumaczeniu]: "Cypryjczyk: Rozumiem, że Donald... to OK? Van Rompuy: "Ta..., ale zachowaj...".

Ale nawet wtedy polscy dyplomaci nie chcieli jeszcze obwołać sukcesu, bo bali się, że jakaś nieoczekiwana awantura między przywódcami (i to nawet niekoniecznie na temat pakietu Tusk-Mogherini) wywróci sobotni szczyt i przeszkodzi w nominacji.





Nie było toastów i krzyków

Sukces Tuska jest wielkim wydarzeniem dla Polaków. Włosi znacznie spokojniej obserwowali wyścig o fotel dla Mogherini. Italia, członek założyciel UE, miała już kiedyś swego szefa Komisji Europejskiej, a teraz ma prezeza Europejskiego Banku Centralnego. Dlatego dla większości niepolskich obserwatorów sobotniego szczytu w Brukseli nominacje były kolejną żmudną procedurą unijną. Po ogłoszeniu nazwisk nie było okrzyków, toastów, głośnych gratulacji czy też wyrazów rozczarowania. Przeciwnie - westchniena "wreszcie wybrali".

Na konferencji prasowej Van Rompuy mówił do Tuska i Mogherini: - Macie pełne poparcie unijnych przywódców. Świat zachodni jest przekonany, że Donald Tusk będzie dobrze prowadził Unię Europejską tak jak dobrze prowadził Polskę.

- To ważna chwila dlatego, bo jestem przekonany, że polskie dziedzictwo i nasze europejskie marzenia mogą stać się istotnym źródłem energii, której Unia Europejska bardzo potrzebuje i będzie potrzebować w przyszłości - podkreślał Tusk. Początkowo mówił po angielsku, ale potem przeszedł na język polski, by - jak tłumaczył - uniknąć nieporozumień. Jako wyzwania wymieniał kryzys gospodarczy oraz to, by Europa mówiła jednym głosem jeśli chodzi o kryzys na Ukrainie czy konflikty w Libii czy Syrii.

Szef polskiego rządu stwierdził, że nie wyobraża sobie UE bez Wielkiej Brytanii (z Wysp słychać głośne głosy, że należy opuścić Wspólnotę) i że rozmawiał na ten temat z premierem Davidem Cameronem.

 Zdecydowali Merkel i Cameron

Kandydatura Tuska była pomysłem kanclerz Angeli Merkel. Ale na lipcowym szczycie UE sprzeciw wobec Tuska zasygnalizował David Cameron. To mogłoby stać wielką przeszkodą dla kandydatury Tuska, bo Berlin chyba nie byłby gotowy drugi raz z rzędu zignorować sprzeciwu Brytyjczyka - wbrew woli Londynu szefem elektem Komisji Europejskiej wybrano w czerwcu Jean-Claude'a Junckera.

Ale przed kilku dniami Londyn zmienił zdanie. Co więcej, Cameron swe poparcie dla Tuska ogłosił za pomocą kontrolowanych przecieków do brytyjskich mediów. Francja początkowo stawiała na duńską premier Helle Thornig-Schmidt, która - podobnie jak prezydent Francois Hollande - należy do unijnej centrolewicy. Ale zarazem Hollande sygnalizował, że jeśli przytłaczająca większość uczestników szczytu będzie za Polakiem, to Francuzi nie będą go blokować.

Dzisiejsza zgoda Paryża na Tuska, której Polacy nie byli pewni na 100 proc. aż do wczesnego sobotniego popołudnia, jest elementem szerszego kompromisu między Hollandem i Merkel w sprawie europosad, a zwłaszcza silnej teki dla Francuza w przyszłej Komisji Europejskiej.

Tusk miał bardzo silne grupy wyszehradzkiej. Ta od dawna domagała się, by Van Rompuya zastąpił polityk z naszego regionu, skoro szefem nowej Komisji Europejskiej będzie Juncker z Luksemburga, a nową szefową dyplomacji - Mogherini, także ze starej Europy.

Musi podszlifować język

Szef Rady Europejskiej nie rządzi, lecz jest głównie koordynatorem pośredniczącym w wykuwaniu unijnych kompromisów. Jak mawia Van Rompuy, by odnieść sukces, musi swe własne "ego polityczne" pozostawić na progu urzędu. Ponadto Berlinowi, Paryżowi i Londynowi zależy, by następca Van Rompuya - podobnie jak on sam - nie miał ambicji do przyćmiewania przywódców największych krajów.

Tusk ma opinię polityka zręcznego, bardzo doświadczonego i jest premierem znaczącego kraju, który odniósł sukces w Unii Europejskiej. Jednak ma też niemałe minusy.

Pierwszy to języki obce. Polak w powszechnym odbiorze brukselskich dziennikarzy unika spontanicznych rozmów z zagranicznymi mediami z powodu niepewności co do swej angielszczyzny. Teraz musi zastąpić wielojęzycznego Van Rompuya.

Drugi minus to nieobecność Polski w eurolandzie, a stąd słabe rozeznanie w problematyce euro - a przecież dostał też dzisiaj urząd przewodniczącego szczytów strefy euro.

Te wady Tuska były dziś podnoszone przez niektóre zachodnie media, ale przywódcy Unii nie traktowali ich jako przeszkody w oddaniu mu schedy po Van Rompuy. Tusk ma do objęcia europosady trzy miesiące, co - jak słyszymy w Brukseli - wystarcza, by bardzo doszlifować angielski. W sobotę Tusk, odpowiadając na pytania dzienniarzy, obiecał, że 1 grudnia będzie już mówił z nimi po angielsku.

Corsepius pomoże Tuskowi

Szczyt zdecydował, że Tuskowi od momentu nominacji na dzisiejszym szczycie UE do początku kadencji 1 grudnia (czyli - jak ujmuje to projekt postanowień szczytu - w "okresie przejściowym") ma pomagać obecny sekretarz generalny Rady UE. Tym najwyższym rangą eurokratą (urzędnikiem apolitycznym) Rady jest Niemiec Uwe Corsepius.




Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,16557600.html