poniedziałek, 1 września 2014

Donald Tusk będzie prezydentem Europy - 30.08.2014


Przywódcy Unii Europejskiej wybrali Donalda Tuska na nowego przewodniczącego Rady Europejskiej. Obejmie urząd 1 grudnia, na dwa i pół roku

 Donald Tusk, podobnie jak jego poprzednik Herman Van Rompuy, będzie także przewodniczyć szczytom strefy euro. Wiosną 2017 r. będzie miał prawo do przedłużenia swego urzędowania o jeszcze jedną 2,5-roczną kadencję. Nową szefową unijnej dyplomacji została włoska minister spraw zagranicznych Federica Mogherini.

Gest Grybauskaite

Gdy Van Rompuy w sobotę między 6 i 7 wieczorem przedstawił przywódcom UE pakiet Tusk-Mogherini, polski premier na krótko wyszedł z sali obrad. Dał czas innym premierom i prezydentom, by mogli swobodnie porozmawiać o jego kandydaturze. Choć nie doszło wtedy do formalnego głosowania, to litewska prezydent Dalia Grybauskaite "wstrzymała się" od poparcia nominacji. Grybauskaite już podczas lipcowego szczytu UE krytykowała Włoszkę za brak stanowczości wobec Rosji. Tyle, że obalenie kandydatury Mogherini zaszkodziłoby też szansom Tuska.

Choć Tusk wchodził na sobotni szczyt UE jak wielki faworyt, to polska dyplomacja do ostatniej chwili bała się, że ktoś podłoży mu nogę. I właśnie za główne zagrożenie uchodził bunt krajów bałtyckich przeciw Mogherini, a zatem przekreślenie pakietu Polak-Włoszka. Ostatecznie skończyło się na niewiele znaczącym geście Grybauskaite za zamkniętymi drzwiami.

Jeszcze zanim rozpoczęły się obrady, reporter publicznej irlandzkiej TV usłyszał fragment rozmowy Van Rompuya z cypryjskim uczestnikiem szczytu UE. Tak relacjonował ją na Twitterze [w swobodnym tłumaczeniu]: "Cypryjczyk: Rozumiem, że Donald... to OK? Van Rompuy: "Ta..., ale zachowaj...".

Ale nawet wtedy polscy dyplomaci nie chcieli jeszcze obwołać sukcesu, bo bali się, że jakaś nieoczekiwana awantura między przywódcami (i to nawet niekoniecznie na temat pakietu Tusk-Mogherini) wywróci sobotni szczyt i przeszkodzi w nominacji.





Nie było toastów i krzyków

Sukces Tuska jest wielkim wydarzeniem dla Polaków. Włosi znacznie spokojniej obserwowali wyścig o fotel dla Mogherini. Italia, członek założyciel UE, miała już kiedyś swego szefa Komisji Europejskiej, a teraz ma prezeza Europejskiego Banku Centralnego. Dlatego dla większości niepolskich obserwatorów sobotniego szczytu w Brukseli nominacje były kolejną żmudną procedurą unijną. Po ogłoszeniu nazwisk nie było okrzyków, toastów, głośnych gratulacji czy też wyrazów rozczarowania. Przeciwnie - westchniena "wreszcie wybrali".

Na konferencji prasowej Van Rompuy mówił do Tuska i Mogherini: - Macie pełne poparcie unijnych przywódców. Świat zachodni jest przekonany, że Donald Tusk będzie dobrze prowadził Unię Europejską tak jak dobrze prowadził Polskę.

- To ważna chwila dlatego, bo jestem przekonany, że polskie dziedzictwo i nasze europejskie marzenia mogą stać się istotnym źródłem energii, której Unia Europejska bardzo potrzebuje i będzie potrzebować w przyszłości - podkreślał Tusk. Początkowo mówił po angielsku, ale potem przeszedł na język polski, by - jak tłumaczył - uniknąć nieporozumień. Jako wyzwania wymieniał kryzys gospodarczy oraz to, by Europa mówiła jednym głosem jeśli chodzi o kryzys na Ukrainie czy konflikty w Libii czy Syrii.

Szef polskiego rządu stwierdził, że nie wyobraża sobie UE bez Wielkiej Brytanii (z Wysp słychać głośne głosy, że należy opuścić Wspólnotę) i że rozmawiał na ten temat z premierem Davidem Cameronem.

 Zdecydowali Merkel i Cameron

Kandydatura Tuska była pomysłem kanclerz Angeli Merkel. Ale na lipcowym szczycie UE sprzeciw wobec Tuska zasygnalizował David Cameron. To mogłoby stać wielką przeszkodą dla kandydatury Tuska, bo Berlin chyba nie byłby gotowy drugi raz z rzędu zignorować sprzeciwu Brytyjczyka - wbrew woli Londynu szefem elektem Komisji Europejskiej wybrano w czerwcu Jean-Claude'a Junckera.

Ale przed kilku dniami Londyn zmienił zdanie. Co więcej, Cameron swe poparcie dla Tuska ogłosił za pomocą kontrolowanych przecieków do brytyjskich mediów. Francja początkowo stawiała na duńską premier Helle Thornig-Schmidt, która - podobnie jak prezydent Francois Hollande - należy do unijnej centrolewicy. Ale zarazem Hollande sygnalizował, że jeśli przytłaczająca większość uczestników szczytu będzie za Polakiem, to Francuzi nie będą go blokować.

Dzisiejsza zgoda Paryża na Tuska, której Polacy nie byli pewni na 100 proc. aż do wczesnego sobotniego popołudnia, jest elementem szerszego kompromisu między Hollandem i Merkel w sprawie europosad, a zwłaszcza silnej teki dla Francuza w przyszłej Komisji Europejskiej.

Tusk miał bardzo silne grupy wyszehradzkiej. Ta od dawna domagała się, by Van Rompuya zastąpił polityk z naszego regionu, skoro szefem nowej Komisji Europejskiej będzie Juncker z Luksemburga, a nową szefową dyplomacji - Mogherini, także ze starej Europy.

Musi podszlifować język

Szef Rady Europejskiej nie rządzi, lecz jest głównie koordynatorem pośredniczącym w wykuwaniu unijnych kompromisów. Jak mawia Van Rompuy, by odnieść sukces, musi swe własne "ego polityczne" pozostawić na progu urzędu. Ponadto Berlinowi, Paryżowi i Londynowi zależy, by następca Van Rompuya - podobnie jak on sam - nie miał ambicji do przyćmiewania przywódców największych krajów.

Tusk ma opinię polityka zręcznego, bardzo doświadczonego i jest premierem znaczącego kraju, który odniósł sukces w Unii Europejskiej. Jednak ma też niemałe minusy.

Pierwszy to języki obce. Polak w powszechnym odbiorze brukselskich dziennikarzy unika spontanicznych rozmów z zagranicznymi mediami z powodu niepewności co do swej angielszczyzny. Teraz musi zastąpić wielojęzycznego Van Rompuya.

Drugi minus to nieobecność Polski w eurolandzie, a stąd słabe rozeznanie w problematyce euro - a przecież dostał też dzisiaj urząd przewodniczącego szczytów strefy euro.

Te wady Tuska były dziś podnoszone przez niektóre zachodnie media, ale przywódcy Unii nie traktowali ich jako przeszkody w oddaniu mu schedy po Van Rompuy. Tusk ma do objęcia europosady trzy miesiące, co - jak słyszymy w Brukseli - wystarcza, by bardzo doszlifować angielski. W sobotę Tusk, odpowiadając na pytania dzienniarzy, obiecał, że 1 grudnia będzie już mówił z nimi po angielsku.

Corsepius pomoże Tuskowi

Szczyt zdecydował, że Tuskowi od momentu nominacji na dzisiejszym szczycie UE do początku kadencji 1 grudnia (czyli - jak ujmuje to projekt postanowień szczytu - w "okresie przejściowym") ma pomagać obecny sekretarz generalny Rady UE. Tym najwyższym rangą eurokratą (urzędnikiem apolitycznym) Rady jest Niemiec Uwe Corsepius.




Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,16557600.html