czwartek, 6 grudnia 2012
Gość z nieba - 2012
Chodził z siwizną szronu wplątaną w jedlinę,
śmiał się pełnią księżyca bladą i pyzatą,
podarował brylanty gwiezdne mroźnym kwiatom,
przed domami przystawał dumając z godzinę.
Obdarował prezentem przydrożną topolę;
potem wchodził do domów cicho, tajemniczo,
kładł prezenty, odchodził, ludzie je policzą –
wreszcie po Mlecznej Drodze odszedł w gwiezdne pole.
Temu podrzucił uśmiech, promień jaśniejący
wśród ponurych dni życia; temu szczęścia chwilę
wprost w schorowane ręce suche jak badyle;
dziś wytrwanie otrzymał w wierze kulejący.
Dziś z tworów ludzkiej ręki prezentów nie trzeba,
bo te jak łatwo przyszły, łatwo się oddalą;
nikłe, że w chwilach trudnych tak, jak proch się spalą –
wtedy trzeba nam darów, ale darów z nieba.
Ks. Włodzimierz Kwietniewski