Od dawnych czasów Giewont utożsamiany jest ze śpiącym rycerzem, którego sylwetkę przypominać ma kształt góry. Skąd takie skojarzenie? Wszystko za sprawą legendy o śpiących rycerzach, której genezę i fabułę prezentujemy poniżej.
Motyw pozostających w śnie bohaterów, którzy zbudzą się, gdy nadejdzie czas walki o wielkie wartości towarzyszy ludzkości od dawna. Znany był starożytnym Grekom (sen Tytanów), Rzymianom, Żydom (prorok Eliasz nie umarł, lecz śpi) i pierwszym chrześcijanom. Jeszcze większej siły nabrał w okresie średniowiecza, szczególnie sprzyjającym kultowi różnorakich legend. Wierzono w śpiącego w Odenburgu Karola Wielkiego (wskrzesiciela cesarstwa) czy wreszcie idealnego rycerza Rolanda. Podania o podobnej tematyce nie ominęły również Polski. Ich bohaterami byli m.in. królowie Bolesław Chrobry, Bolesław Śmiały i Władysław Łokietek, rycerze królowej Jadwigi andegaweńskiej i hetman Stefan Czarniecki. Wspólnym mianownikiem wszystkich historii było zbudzenie się ze snu wybawców ojczyzny, gdy znajdzie się ona w potrzebie.
W Tatrach legenda o śpiących rycerzach związana jest z trzema miejscami: Ornakiem, Jaskinią pod Pisaną Skałą w Dolinie Kościeliskiej i wreszcie z Giewontem, w którego północnych ścianach znajdują się liczne jaskinie. Jedna z nich nosi nawet nazwę Jaskini Śpiących Rycerzy. Jedna z wersji legendy wskazuje na powiązanie Giewontu z Wawelem. Mówi ona, że raz do roku (wg różnych zapisów w Boże Narodzenie, Wielkanoc lub noc świętojańską) wszyscy polscy królowie spotykają się na obrady nad losem narodu i państwa. Gdy potężny głos dzwonu Zygmunta dotrze do ścian Giewontu, śpiące w pieczarach wojsko pędzi galopem do Krakowa z pytaniem „czy już czas?”. Gdy przewodniczący zebraniu Bolesław Chrobry odpowiada, że jeszcze nie, rycerze wracają pod Giewont, by znów pogrążyć się we śnie.
Inne podanie opowiada o pastuszku imieniem Jaśko, wielkim miłośniku Tatr, mieszkającym w góralskiej wiosce u ich podnóża. Pewnego razu, chłopiec dowiedział się odwiedzającego dom starego gazdy, że w jaskini pod Giewontem ukryty jest skarb. Zaintrygowany tą wiadomością, postanowił wybrać się na pod Giewont w poszukiwaniu owej jaskini. Gdy zmęczony wędrówką przysiadł przy kamieniu, usłyszał rżenie koni. Na wysokości, na której się znajdował, było ono zjawiskiem niezwykle dziwnym. Po chwili okazało się jednak, że dźwięki dochodzą spod ziemi. Jaśko dostrzegł niewielką szczelinę pomiędzy głazami. Zaciekawiony chłopiec zsunął się w dół, trafiając do dużej groty, pośrodku której płonęło ognisko. Pod jej ścianami stały zaś piękne konie, a pośród nich spał rycerz w lśniącej zbroi. Jaśko chcąc uciekać kopnął przypadkiem w kamień, budząc rycerza, który zadał mu jedno pytanie:
– Czy nadszedł już czas?
– Nie panie, jeszcze nie. – odpadł Jaśko.
– Dobrze. To bardzo dobrze – powiedział rycerz i wskazał chłopcu sąsiednią grotę. – Popatrz chłopcze, tu śpimy my, rycerze jego królewskiej mości. Gdy nadejdzie czas, wstaniemy, aby bronić polskich gór i polskiej ziemi. Ale teraz jeszcze nie budź moich braci. Gdy będzie trzeba, powstaną sami.
Po powrocie do domu Jaśko opowiedział o swojej przygodzie góralom, którzy również zapragnęli zobaczyć rycerzy. Przy kolejnej wyprawie chłopiec nie znalazł jednak wejścia do jaskini, nigdzie nie było też słychać rżenia koni.
– Jeszcze nie nadszedł właściwy czas. – rzekł do górali, a ci mu uwierzyli.
Stary gazda zwrócił się natomiast do chłopca słowami:
– Nie sądziłem, że uda ci się odnaleźć skarb, o którym ci opowiadałem. Czy wiesz co jest tym skarbem?
Jaśko pokręcił głową.
– To wolność, chłopcze – uśmiechnął się stary góral. – Ona jest największym skarbem. Nie tylko tutaj, w górach, ale na całym świecie. I to właśnie jej będą zawsze strzegli śpiący rycerze z Tatr.
Legenda o śpiących rycerzach w Giewoncie na stałe zamieszkała w świadomości zarówno mieszkańców Podhala, jak i przyjeżdżających w Tatry turystów. Z czasem zaczęto doszukiwać się sylwetki śpiącego rycerza w kształcie masywu, szczególnie widzianego od strony północnej. Według tego wyobrażenia, głowę rycerza ma tworzyć Wielki Giewont, zaś tułów – Długi Giewont.
Foto: fortyck